Tytuł

Zostań, jeśli kochasz / If I Stay (Gayle Forman) - recenzja książki [bookreviewsbyanita]. W wolnym czasie polecamy wam, do poczytania i posłuchania.

Statystyka

Liczba odsłon 20470 oraz ocena 510. Zobacz też, jak inni komentują niżej, czy mają rację.

Długość

Czas trwania w sek/min: 7m 14s


Komentarze

- Komentarze innych osób dotyczących książki, lub też zobacz, posłuchaj i sam oceń czy warto..
- Znowu nie mogę się do niczego przyczepić. :)
Wszystko powiedziałaś, nie spojleprując jednocześnie, prawie jednomyślnie ze mną. :)
- czerwone włoski c:
- Kocham ten film i uważam że ekranizacja była o wiele lepsza niż książka.
- Anitko czy będziesz czytac 2 częśc tej książki "Wróc,jesli pamiętasz" jeśli tak to bardzo chciałabym usłyszec od ciebie recenzje tej 2części bardzo proszę o odpowiedz pozdrawiam cieplutko :))
- Książka jest genialna!Przeczytałam ją dzisiaj za jednym tchem ;) teraz chciałabym wiedzieć czy będzie może druga część oraz czy na internecie znajdę za darmo film na podstawie tej książki?
- Hej widzę w Twoim stosie książek "Wizję",mam tą książkę w domu lecz nie wiem czy jest warto ją czytać,jeśli nagrałaś już recenzję to proszę abyś podała link bo na Twoim kanale jakoś nie widzę recenzji tej książki,a jeśli nie to mam nadzieję,że w końcu kiedyś ta recenzja pojawi się na Twoim kanale :D
- Nie tłumacze dali ciała, tylko dystrybutor filmu! :D Tłumacz nie ma nic do powiedzenia, jeśli chodzi o tytuł :p Książkę przeczytałam wczoraj jednym tchem - niesamowita!
- Najlepszą ekranizacją dla mnie jest Harry Potter. Pomimo pominiętych wielu wątków, film zasługuje na miano najlepszego. Muzyka, gra bohaterów, oddana magia książki w filmie to coś fantastycznego. Bo kto by dziś nie znał tej znanej melodii z filmu :D 
- Większość twierdzi, że dobra ekranizacja to taka, która wiernie oddaje książkę, ja myślę, że nie zawsze, poza tym, nie wiem jak ty Anito (o ile mogę się zwracać per Ty), ale ja staram się oddzielać, w takim stopniu w jakim tylko mogę, książkę od filmu. Żeby już nie przedłużać przejdę do sedna moją ulubioną ekranizacją (ciężko było się zdecydować-pisze Tu zagorzała fanka nie tylko książek, ale i filmów:)) jest "Anna Karenina" Joe Wright'a. Pewnie każdy mól książkowy zna tę historię, piękna, zakazana miłość, tragiczne zakończenie, posłużę się twoim stwierdzeniem, takie "pitu pitu bla bla bla", ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Mimo, że było naprawdę mnóstwo ekranizacji tej powieści chylę czoła ( po prostu uderzam głową o podłogę) przed Panem Wright'em. "Anna Karenina" jest po prostu wizualnym arcydziełem począwszy od scenografii na choreografii skończywszy i mimo, że gra aktorska nie była do końca oszałamiająca (piękne rymy:)) to można bez wątpienia przymknąć oko. Mogłabym tak mówić w nieskończoność, ale dodam jeszcze, że ogromnym plusem dla mnie w tym filmie był Aleksiej Wroński grany przez uwielbianego przeze mnie Aarona Johnsona. Uff ale się rozpisałam, nie wiem czy powinnam cię przeraszać, ale życzę zdrowia. Tak btw. boski kolorek na głowie:)
- Pozycja If I Stay wydaje się ciekawa. Jeśli spodobała Ci się ta książka to zapraszam do lektury "Drugiej szansy" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Nie wiem czy te książki są podobne ponieważ nie czytałam książki Gayle'a Forman'a, ale po pierwszych zdaniach wypowiedzianych przez Ciebie przyszło mi na myśl dzieło pani Katarzyny. 

Jeśli chodzi o moją ulubioną ekranizację to jest tylko jedna, ponieważ wszystkie ekranizacje książek, których czytałam zawiodły mnie. Jedne mniej inne bardziej jednak tylko Lśnienie Stanley Kubrick niewiele różniło się od moich wyobrażeń jakie miałam przy czytaniu książki Stephen'a King'a. Książkę czytałam dość dawno, bo jakieś 3 lata temu, jednak nigdy nie zapomnę jak bardzo mnie ona wciągnęła. Jak czytałam ją po nocach, nie mogąc się oderwać. Jak nie czułam zmęczenia przewracając kolejne kartki nocą w łóżku. Jak czułam nutkę strachu zmuszając się do odkładania książki gdy za oknem było już ciemno (w końcu czytałam ją w roku szkolnym, więc trzeba było rano wcześnie wstać :/ ). Rozpisałam się o książce, a tu chodzi głównie o ekranizację. 
Film wyreżyserowany przez Stanley Kubrick był niemalże identyczną kopią obrazu, który wytworzyłam sobie w głowie czytając horror King'a. Szczególnie postać doprowadzonego do obłędu Jack'a Torrance'a, krążącego po nawiedzonym hotelu Overlook z siekierą w ręku. I to słynne, kultowe zdanie: "Wendy, I'm home!". Szczególnie dobre wrażenie wywarł na mnie Jack Nicholson, który mistrzowsko, po prostu mistrzowsko wcielił się w rolę szalonego kuratora w hotelu Overlook. Ten obłęd w oczach, ten niekiedy pusty wzrok wpatrzony w przestrzeń. Oczywiście są szczegóły, które różnią się od książki, ale w końcu adaptacja to nie kopia. Nie należy wymagać by film był identyczny jak książka, bo to by było bez sensu. Natomiast tu są zachowany wszystkie najważniejsze rzeczy, szczegóły, które mimo wszystko nie mogły być pominięte. 
Osobiście zdecydowanie wolę książki niż adaptacje. Lśnienie jest jedyną ekranizacją, która spełniła moje oczekiwania, na której się nie zawiodłam. Jeśli ktoś lubi horrory to serdecznie polecam, oczywiście najpierw książka potem film ;) Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)
- Hmm.. Niech będzie "Niezgodna".
Film różni się od książki w pewnych sytuacjach, ale wczoraj obejrzałam z przyjaciółką po raz drugi i jestem zadowolona. Obsada, na którą patrzyłam przed premierą zdecydowanym NIE, kurcze, wpasowała się. Więc podsumowując-  jestem naprawdę zadowolona z tej ekranizacji.  ;)
- Moją ulubioną ekranizacją jest Skazani na Shawshank, na podstawie jednego z opowiadań z książki "Cztery pory roku" S. King'a. Aktorzy odegrali swoje role po prostu idealnie. Oddali charakter postaciom i sprawili, że film stawał się przez to jeszcze lepszy. Produkcja wzrusza, składnia to przemyśleń. Ją się po prostu się kocha. Co do filmów, a tym bardziej ekranizacji jest bardzo krytyczna, lecz ten film był po prostu świetny. Anito masz czasem tak, że chcesz opowiedzieć komuś o swojej ulubionej, ukochanej książce i zdaje Ci się, że możesz o niej paplać godzinami, a tak naprawdę ciężko Ci dobrać słowa? Ja tak mam w przypadku Skazanych....jedyne co mogę powiedzieć to wielkie WOW. Gratuluje reżyserowi, scenarzystom, ludziom odpowiedzialnych za muzykę i przede wszystkim aktorom. Sprawili, że zakochałam się w tym filmie, poruszyli mnie, a nie jest to łatwe. Pozdrawiam. :) 
- Moją ulubioną ekranizacją jest chyba "The perks of being a wallflower" na polski przetłumaczony jako " Charlie" ( wielkie brawa dla naszych kochanych tłumaczy)...
Książka/ film opowiada historię nastoletniego Charliego, który nigdy nie był rozpieszczany przez życie. Nastolatek zmaga się z problemami psychicznymi, brakiem akceptacji wśród rówieśników, a także z niedawnym samobójstwem przyjaciela.
Poznajemy go jako zagubionego chłopaka, który boi się swojego pierwszego dnia w liceum. Błaha rzecz, a wywołuje w nim wewnętrzną rozpacz. Spowodowane jest to brakiem znajomych, bez których nie jest w stanie sobie poradzić. Chłopak pisze listy do Przyjaciela, jednak sam nie wie, kim ten Przyjaciel jest. Opowiada mu o swojej rodzinie, szkole, życiu, a w końcu o nowych znajomych. Zwierza mu się z nawet tych najbardziej intymnych myśli.
 Na samym początku myślałam sobie "co to za frajer, nie potrafi do nikogo zagadać, zaprzyjaźnić się", jednak z czasem dotarło do mnie jak bardzo się myliłam. Charlie jest chłopakiem skromnym, zamkniętym w sobie i nieśmiałym, jednak jest w nim coś, co sprawia, że bardzo go polubiłam. Każdy przecież marzy o kimś, z kim może porozmawiać, a przede wszystkim o kimś, kto będzie w stanie cię wysłuchać. I taki jest właśnie bohater książki. Dlatego z pełną świadomością mówię, że takiej osobie, jaką jest Charlie, należało się, aby mieć prawdziwych przyjaciół, których z czasem znalazł.
Książka/ film pokazuje nam problemy współczesnych nastolatków. Alkohol, narkotyki, seks, depresja... Idealnie zobrazowane jest tu także to, jak czuje się nastolatek, który jest gejem, a nie ma poparcia wśród dorosłych. Jest to dla mnie wstrząsające, ponieważ każdy, bez względu kim by był, zasługuje na szacunek i uczucie miłości. Historia mówi także on szacunku do kobiet, jak i do samego siebie.
Na zakończenie przytoczę fragment, które bardzo mnie poruszył :"Przyjmujemy miłość, jeżeli sądzimy, że na nią zasługujemy."
-    Najbardziej podobała mi się ekranizacja książki pt. "Złodziejka książek". W wielkim skrócie - film (i książka) opowiada o małej dziewczynce Liesel Meminger, która podczas II wojny światowej razem ze swoimi przybranymi rodzicami musi ukryć w piwnicy żyda...
   Pierwszy plus - zachowanie fabuły! W tej ekranizacji praktycznie wszystko z treści zostało przeniesione na ekran. A to niestety rzadko się zdarza...
   Drugi plus - narratorem tak jak w oryginale jest Śmierć! Nigdy jeszcze nie spotkałam się z czymś takim, ani nawet o nie słyszałam o tym. Co ważne narrator nie opisuje końca życia jako coś złego, często krwawego, ale jako uwolnienie lekkiej, pięknej duszy od ciała. Dodatkowo nie wchodzi na pierwszy plan co chwila zanudzając nas swoim monologiem, a pojawia się w kluczowych momentach przypominając, iż w ogóle istnieje.
   Trzeci plus - obsada. Wprawdzie nie mamy tu żadnych bardziej znanych aktorów (wyjątek stanowią Emily Watson i Geoffrey Rush), ale może to i lepiej. Tak czy siak IDEALNIE odwzorowali swoje postacie. Bohaterowie uformowani w mojej głowie byli niemalże identyczni co aktorzy. Po prostu wow! Bo któż z nas - moli książkowych - nie przeżył choć raz ogromnego rozczarowania gdy aktor w ekranizacji w niczym nie upodabnia się do naszego wyobrażenia postaci.
   Czwarty plus - scenografia. Wszystko zostało pięknie przygotowane. A to stos książek do spalenia, a to piwnica pokryta śniegiem.
   Piąty plus - ogólne wrażenie. Film porywa swoją wartką akcją, charakterystycznymi postaciami i prawdziwą historią. Piękne uzupełnienie książki.

   A jak wie każde dziecko - pięć plusów - piątka! c:
- Z tego co słyszę to jest to bardzo kobieca książka więc pozwolę sobie tylko na taką małą opinię. Otóż jak słyszę czy czytam takie opisy jak ten, który przytoczyłaś to ciśnie mi się na usta jedno słowo - grafomania
- A adaptacja też się liczy? Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Musical na podstawie powieści Victora Hugo "Les Miserables Nędznicy". Kocham ten film za niesamowitą muzykę, nie jestem w stanie policzyć ile razy już przez niego przeszłam, jest taki smutny, a przy tym taki prawdziwy. Już nie mówiąc o Anne Hathaway, trochę jej było za mało w tym filmie jak na mój gust, ale oddałam jej swoje serce już dawno temu, więc tutaj pozostaje mi tylko podziwiać ją na początku i końcu dzieła. A rewolucja? No coś wspaniałego! Muzyka tak cudownie działa na człowieka, że mogłoby się wydawać, że się jest w środku tej bitwy; walczyć czy nie? Pomóc czy uciekać? Walka o miłość o wolność o życie. No wow po prostu.
- Okej, czas spróbować swoich sił i wyskrobię swoją opinię co do pewnej ekranizacji, mam tu na myśli "Miasteczko Salem" Stephena Kinga. Pod lupę biorę pierwszą ekranizację z roku 1979. Film jest długi, bodajże nieco ponad 3-godzinny seans, niestety w Internecie znalazłam okrojoną wersję i nie nacieszyłam oka w stu procentach. OK, do meritum! Wg mnie ta ekranizacja jest jedną z najlepszych, jeżeli chodzi o kino grozy, ponieważ idealnie oddaje klimat książki. Bardzo mocnym atutem są kreacje wampirów powieści, jak i samego bossa, który im, że tak powiem, przewodził (Barlow). Był obrzydliwie przerażający, pozwoliłam sobie na taką hiperbolę, by oddać jego hmm.. paskudność (wiem, że nie ma takiego słowa, ale cii hihi). Co do jego armii, czyli po kolei atakowani mieszkańcy Jerusalem, oni również zostali bardzo dobrze opisani. Gdybym spotkała wampira wykreowanego przez pana Kinga i wampira wykreowanego przez Mayer, cóż hmm... przestraszyłabym się na śmierć tego pierwszego, a tego drugiego to hmm... nie dotknę kijem przez szmatkę hahaha :D . Do filmu mogłabym się przyczepić o kilka drobnych niedociągnięć, jeżeli chodzi o pewne historyjki poboczne, błędy logiczne i niepoprawnie chronologiczne, ale owe malutkie skazy bledną przy genialnym klimacie filmu. Samo miasteczko budzi przerażenie nawet wtedy, zanim zostaje zaatakowane przez tajemnicze siły zła. Gdyby ktoś nie wiedział, jaki film ogląda, już na początku domyśliłby się, że w tym filmie nie będzie różowo, nie będzie happy endu ani innych słodkich wątków. Dlatego uważam, że ten film przebija wszystkie współczesne, nabite efektami specjalnymi po sam szpik i wysokobudżetowe ekranizacje przede wszystkim klimatem, okraszonym taką ścieżką dźwiękową, że ciary przechodzą mnie od stóp do głów. Co tu dużo mówić - "Miasteczko Salem" to klasyka gatunku, dlatego tak bardzo szanuję tę ekranizację :-) [uff, mam nadzieję, że gdzieś coś nie przekręciłam, że te zdania mają sens haha, no bo zależy mi na owej książeczce :D]
- Moją ulibioną ekranizacją książki jest wlasnie "Zostań jeśli kochasz"(If I Stay)! Ponieważ jest to chyba pierwszy film jaki oglądałam który dorównywał książce! Praktycznie nic nie jest zmienione, film jest wierny książce. Duży plus za muzykę, ponieważ grała ona tu dużą role i była świetnie dobrana. No i oczywiście wspaniała obsada! Był to chyba pierwszy film który wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, przepłakałam cały i długo nie mogłam dojść do siebie. Po powrocie z kina nabrała mnie ochota na przeczytanie książki poraz 3! Bardzo zależy mi na wygraniu tej książki, ponieważ sama posiadam egzemplarz, ale w wersji pierwszej, bez okładki filmowej, a znajduje sie na niej moja ulubiona aktorka Chloë Grace Moretz:) 
- Najlepszą ekranizacją, którą dotąd widziałam byłą ekranizacja pierwszego tomu trylogii Jamesa Dashnera - Więzień Labiryntu. Dlaczego? Wszystko było p e r f e k c y j n e. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że bohaterowie, labirynt, Strefa, że to wszystko zostało przelane z mojej wyobraźni na ekran. Siedząc w sali kinowej zastanawiałam się jak to możliwe by jakakolwiek książka została tak idealnie oddana w dwugodzinnym filmie! Zgodność z książkę, również ważny dla mnie aspekt został spełniony w 90% Było kilka drobnych potknięć i braków lecz, przymknęłam na to oko. Niemalże wszyscy bohaterowie zostali wyjęci z trylogii i wrzuceni na wielki ekran; inaczej tego ująć nie potrafię. Mimo, że znałam zakończenie, ba! Nawet znałam każdy kolejny ruch bohaterów to i tak z narastającym napięciem siedziałam na krańcu fotela, wyraźnie utrudniając życie innym widzom oraz oczekując na rozwinięcie akcji. Również pojawiły się zaskoczenia, obawy, łzy, których książce nie udało się ze mnie wycisnąć. W scenie śmierci pewnych bohaterów, nie będę zdradzać jakich, lecz ten kto czytał zapewne się domyśla przez kilka minut wierzyłam, że to się jednak nie wydarzy i nagle BUUUM! Chwilowe zatrzymanie kamery na leżących bezwładnie ciałach, a uprzednio rozpacz Thomasa wzbudziły we mnie emocje, których nie potrafiłam utrzymać w ryzach. To naprawdę niesamowite, że film, a w dodatku ekranizacja, które najczęściej wzbudzają we mnie negatywne odczucia tak na mnie wpłynął.  Te kilka rzeczy (na tysiąc, których nie będę w tym momencie wymieniać, żeby nie zanudzić Cię na śmierć) złożyło się na to iż ta ekranizacja należy do moich ulubionych.
- Myślę, że moja odpowiedź na pytanie konkursowe będzie nieco banalna, ale biorąc pod uwagę fakt, że nie oglądałam zbyt wielu ekranizacji książek, które czytałam to największy sentyment mam do serii o Harrym Potterze. Nie licząc fantastycznie zrealizowanych scen, przedstawienia świata magicznego i doskonale dobranych aktorów oraz cudownej muzyki, której nie da się pomylić z żadnym innym filmem, wspaniałe jest to jak możemy obserwować jak bohaterowie dorastają, zmieniają się, być z nimi przez całą ich drogę od dziecka do tak właściwie dorosłej osoby. Uważam, że ekranizacje książek były na naprawdę wysokim poziomie i przedstawiały ideanie ten niezwykły świat osobom, które nie przepadają za czytaniem książek. Takie jest moje zdanie ;) PS: świetny filmik, zachęciłaś mnie do przeczytania tej pozycji, na ekranizację także się wybieram :)